Czy niski poziom baterii wpływa na cenę przejazdu Uberem?
- Damian Brzeski
- 11 lip
- 11 minut(y) czytania
To pytanie od lat elektryzuje użytkowników aplikacji przewozowych. Czy Uber świadomie podnosi ceny, gdy bateria w Twoim smartfonie ledwo zipie? A może właściciele lśniących, nowych iPhone’ów z góry płacą więcej za ten sam kurs?
Te plotki, niczym współczesne legendy miejskie, krążą po sieci i trafiają w czuły punkt – naszą obawę przed brakiem kontroli nad algorytmami, które rządzą naszym życiem.
Poniższy felieton to próba rozwikłania tej zagadki. Ale nie spodziewaj się prostej odpowiedzi „tak” lub „nie”. To podróż w głąb skomplikowanego świata dynamicznych cenników, psychologii i etycznych granic wykorzystywania danych.
Aby oddzielić fakty od mitów, sięgniemy po dowody z całego świata: od dziennikarskich śledztw, przez rządowe dochodzenia w Indiach, aż po przełomowe badania z Oksfordu i Columbia Business School.
Moim celem jest nie tylko odpowiedź na te pytania. Lecz przede wszystkim zrozumieć mechanizm, który za nimi stoi. Prawda, jak się okaże, jest znacznie bardziej złożona i niepokojąca niż prosta teoria spiskowa.

Jak działa algorytm cenowy w aplikacjach przewozowych?
Zanim zanurzymy się w kontrowersje, musimy zrozumieć oficjalną wersję działania systemu cenowego Ubera. To fundament, który zrewolucjonizował rynek, ale stał się też źródłem nieustannych podejrzeń.
Dynamiczne stawki i ich zależność od popytu i lokalizacji
Sednem modelu Ubera jest tzw. „surge pricing”, czyli dynamiczne ustalanie cen. Zapomnij o stałych taryfach z tradycyjnych taksówek (droższa nocą czy w święta). Tutaj cena jest płynna niczym notowania na giełdzie i zależy od sił rynkowych w czasie rzeczywistym.
Zasada jest prosta: gdy w jednym miejscu więcej osób chce zamówić przejazd (popyt) niż jest dostępnych kierowców (podaż), ceny automatycznie rosną.
Dzieje się tak w godzinach szczytu, podczas koncertów, meczów czy w deszczowy wieczór. Aplikacja pokazuje kierowcom te „gorące strefy” na mapie, która płonie na czerwono, wskazując, gdzie czeka na nich największy zarobek.
W teorii ma to zachęcać kierowców do jazdy w te miejsca, co zwiększa podaż i w efekcie obniża ceny. Ty jako pasażer widzisz podwyższoną stawkę – możesz ją zaakceptować albo odczekać kilkanaście minut, aż sytuacja wróci do normy.
Jakie są zmienne wpływające na cenę przejazdu w Uberze?
Oficjalnie Uber mówi, że na cenę składa się kilka elementów: opłata podstawowa, koszty operacyjne i wspomniany mnożnik popytu. Jednak kluczowa zmiana, która pogrzebała transparentność, nadeszła wraz z modelem „ceny z góry” (upfront pricing).
Kiedyś w aplikacji widziałeś mnożnik, np. 2.1x, i świadomie godziłeś się na zapłacenie ponad dwukrotności standardowej stawki. Nowy model, wprowadzony w USA w 2022 roku, zastąpił go jedną, konkretną kwotą wyświetlaną przed zamówieniem. Uber zachwalał to jako udogodnienie.
W rzeczywistości był to strategiczny ruch, który otworzył drzwi do zaawansowanej i nieprzejrzystej manipulacji.
Ta zmiana oddzieliła cenę płaconą przez pasażera od wypłaty dla kierowcy. Zamiast transparentnego modelu, gdzie Uber brał stałą prowizję (np. 25%), firma stała się pośrednikiem, który mógł swobodnie kształtować obie kwoty, by maksymalizować własny zysk.
Przełomowe badania z Uniwersytetu Oksfordzkiego i Columbia Business School dowiodły, że po wprowadzeniu „ceny z góry” średnia prowizja Ubera (tzw. „take rate”) skoczyła z 25-32% do ponad 42%, a w skrajnych przypadkach przekraczała nawet 50% wartości kursu!
W tym samym czasie realne zarobki kierowców spadły. Było to możliwe tylko dlatego, że „cena z góry” stworzyła „czarną skrzynkę” (black box).
Zmienność cen w czasie i jej konsekwencje dla pasażerów
Co to oznacza dla Ciebie? Niepewność i frustrację. Znasz to uczucie, gdy cena skacze w jednej chwili, by za kilka minut wrócić do normy? To zrodziło wśród nas strategię „przeczekiwania” lub nerwowego odświeżania aplikacji.
Ta nieprzewidywalność ma jednak głębszy, psychologiczny wymiar. Zmienia zwykłe zamówienie transportu w grę losową, którą badacze trafnie ochrzcili mianem „ruletki przejazdowej” (ride-hail roulette).
Ta atmosfera hazardu tworzy idealny grunt pod dalsze manipulacje, wykorzystujące Twój pośpiech czy stres. I to jest klucz do zrozumienia afery z baterią.
Rola poziomu baterii w ustalaniu ceny przejazdu
Teoria, że niska bateria w telefonie podbija cenę za kurs, to jeden z najpoważniejszych zarzutów wobec Ubera. Aby go ocenić, odpowiedzmy na trzy pytania: czy aplikacja może to wykryć, czy ma motywację, by to robić, i czy są na to dowody?
Czy aplikacje wykrywają poziom naładowania baterii?
W odpowiedzi na zarzuty belgijskiej gazety Dernière Heure, Uber stwierdził kategorycznie, że „nie bierze pod uwagę poziomu naładowania baterii” i dodał, że jego aplikacja „nie jest w stanie mierzyć poziomu baterii użytkownika”.
To drugie zdanie jest kluczowe i, co ważne, weryfikowalne. Analiza techniczna pokazuje, że jest ono po prostu nieprawdą. Zarówno iOS od Apple, jak i Android od Google udostępniają programistom narzędzia (API), które na to pozwalają.
Dokumentacja Apple jasno opisuje funkcję UIDevice.batteryLevel, która zwraca dokładny poziom naładowania baterii.
Dokumentacja Androida szczegółowo wyjaśnia, jak monitorować stan baterii za pomocą klasy BatteryManager.
Twierdzenie Ubera, że jego aplikacja „nie jest w stanie” tego zrobić, tworzy poważną lukę w wiarygodności firmy. To nie jest kwestia polityki („nie używamy tych danych”), ale rzekomej technicznej niemożności, która jest sprzeczna z faktami.
Tryb oszczędzania energii jako sygnał dla algorytmu
Co więcej, sam Uber przyznał w 2016 roku, że monitoruje stan baterii! Ówczesny szef badań ekonomicznych firmy, Keith Chen, wyjaśniał, że aplikacja zbiera te dane, aby wiedzieć, kiedy powinna przełączyć się w tryb oszczędzania energii.
Choć cel wydaje się niewinny, to przyznanie się do tego faktu jest fundamentalne. Potwierdza, że aplikacja aktywnie monitoruje stan Twojej baterii, co stoi w sprzeczności z późniejszymi zaprzeczeniami.
Dane o stanie baterii jako element zbieranych informacji
Polityka prywatności Ubera jest na tyle ogólna, że pozwala zbierać takie dane bez wymieniania ich wprost. W sekcji „Informacje o urządzeniu” mowa jest o „modelach sprzętu” czy „systemach operacyjnych”.
Chociaż „poziom baterii” nie pada tam bezpośrednio, ogólnikowość zapisów daje firmie szerokie pole do manewru. To ilustracja tego, jak pisze się regulaminy – by zapewnić sobie maksymalną elastyczność.
Psychologiczne aspekty decyzji użytkownika
Techniczna możliwość i motyw finansowy to jedno. Druga, równie ważna część tej układanki, to psychologia. Skuteczność algorytmów opiera się na dogłębnym zrozumieniu naszych emocji i słabości.
Czym jest presja psychologiczna przy niskim poziomie baterii?
Nasza zależność od smartfonów zrodziła zjawisko „nomofobii” (lęku przed brakiem telefonu). Jednym z jego głównych wyzwalaczy jest niski poziom baterii, czyli tzw. „lęk przed rozładowaniem” (battery anxiety).
To nie jest błahostka. Dla wielu z nas widok czerwonej ikonki baterii, zwłaszcza gdy jesteśmy poza domem, wywołuje realny stres, a nawet panikę.
Badania pokazują, że ten lęk wpływa na nasze decyzje. Jesteśmy w stanie kupić niepotrzebną kawę, byle tylko podładować telefon.
W takim stanie stajemy się mniej racjonalni i bardziej skłonni do impulsywnych działań.
Desperacja klienta a akceptacja wyższych cen
Uber doskonale o tym wie. Dowodem jest wywiad, którego w 2016 roku udzielił Keith Chen, ówczesny szef działu badań ekonomicznych w firmie. Jego wypowiedź to prawdopodobnie najważniejszy element w całej tej układance.
Stwierdził wprost: „Jednym z najsilniejszych predyktorów tego, czy będziesz wrażliwy na mnożnik cenowy… jest to, ile baterii pozostało ci w telefonie”.
Przyznał, że firma odkryła, iż użytkownicy z telefonem na wyczerpaniu są znacznie bardziej skłonni zaakceptować wyższe ceny. To logiczne – wizja utknięcia gdzieś bez telefonu jest na tyle straszna, że dodatkowy koszt przejazdu wydaje się niewielką ceną za uniknięcie tego scenariusza.
Oczywiście Chen szybko dodał: „Absolutnie nie używamy tego, by podsuwać wam wyższy mnożnik”.
To zastrzeżenie trudno jednak przyjąć w dobrej wierze. Rodzi się fundamentalne pytanie: dlaczego globalna korporacja, nastawiona na zysk, miałaby odkrywać tak potężny wskaźnik, a następnie świadomie rezygnować z jego wykorzystania?
Jakie są zachowania użytkowników aplikacji przewozowych w sytuacjach kryzysowych?
Mamy tu więc scenariusz „idealnej burzy”. Jesteś w obcym miejscu, zależysz od aplikacji, a Twoje jedyne okno na świat – smartfon – za chwilę zgaśnie. To potrójne uderzenie: presja czasu, zależność i poczucie zagrożenia. W takim stanie cena staje się drugorzędna.
Niezależnie od wszystkiego, sama świadomość, że Uber (a) może to wykryć, (b) wie, że jesteś wtedy skłonny zapłacić więcej i (c) ma historię kontrowersyjnych praktyk, sprawia, że zarzuty o manipulację stają się niezwykle wiarygodne.
Kontrowersje i podejrzenia wobec Ubera i konkurencji
Afera z poziomem baterii czy modelem telefonu to nie odosobnione incydenty. To część szerszego problemu – rosnącej roli nieprzejrzystych algorytmów w naszym życiu.
Manipulacja ceną przez aplikacje przewozowe – fakty i spekulacje
O ile wpływ baterii na cenę wciąż jest na granicy teorii, o tyle ogólna manipulacja cenowa ze strony Ubera to już udokumentowany fakt.
Wspomniane badania z Oksfordu i Columbia Business School dostarczyły dowodów na to, że algorytmy Ubera zostały zaprojektowane tak, by maksymalizować przychody firmy kosztem zarówno pasażerów, jak i kierowców.
Badacze nazwali to wprost: „algorytmiczna dyskryminacja cenowa” (wobec pasażerów) oraz „algorytmiczna dyskryminacja płacowa” (wobec kierowców). Okazało się, że system może oferować różnym kierowcom różne stawki za ten sam kurs, bazując na tym, jak niską ofertę są w stanie zaakceptować.
To pokazuje, że manipulacja jest wpisana w DNA tego modelu biznesowego.
Podejrzenia o wykorzystanie danych użytkownika do ustalania cen
Równolegle do teorii o baterii pojawiła się druga: zarzut, że Uber zawyża ceny dla użytkowników droższych smartfonów (np. najnowszych iPhone'ów). Logika jest prosta – model telefonu to wskaźnik statusu materialnego, a więc i gotowości do zapłacenia wyższej ceny.
Podejrzenia te były tak silne w Indiach, że tamtejszy Centralny Urząd Ochrony Konsumentów wszczął oficjalne dochodzenie w tej sprawie. Uber, podobnie jak jego lokalny konkurent Ola, oczywiście wszystkiemu zaprzeczył.
Obie kontrowersje – bateria i model telefonu – to dwie strony tej samej monety. Ilustrują strategię opartą na profilowaniu.
W obu przypadkach platforma używa danych technicznych (poziom baterii, model telefonu) jako wskaźników zastępczych (proxy) do oceny Twojego stanu psychicznego (desperacja) lub statusu ekonomicznego (zamożność).
Brak transparentności algorytmów i jego konsekwencje
Sercem problemu jest fundamentalny brak transparentności. Ponieważ ani my, ani kierowcy nie mamy wglądu w to, jak algorytm liczy ceny, nie możemy sprawdzić, czy są one uczciwe. Ta „czarna skrzynka” tworzy ogromną asymetrię informacyjną i daje platformie niemal nieograniczoną władzę.
Z prawnego punktu widzenia budzi to poważne wątpliwości w kontekście RODO. Artykuł 22 przyznaje nam prawo do tego, by nie podlegać decyzjom opartym wyłącznie na automatycznym profilowaniu. Etycznie, takie praktyki to „cyfrowa manipulacja rynkowa”, która podważa zaufanie i uczciwość.
Poniższa tabela podsumowuje kluczowe dowody i zarzuty
Badanie / Test | Przeprowadzone przez / Źródło | Kluczowe ustalenie / Oskarżenie | Oficjalna odpowiedź Ubera |
Cena a poziom baterii | Dernière Heure(gazeta) | Telefon z 12% baterii otrzymał wycenę o ~6% wyższą niż telefon z 84% baterii. | Zaprzecza; twierdzi, że aplikacja nie może tego zmierzyć. |
Psychologia a poziom baterii | Keith Chen (były szef badań w Uberze) | Przyznał, że Uber wie, iż użytkownicy z niskim poziomem baterii akceptują wyższe ceny. | Twierdzi, że ten „fakt psychologiczny” nie jest wykorzystywany. |
Profilowanie na podstawie modelu telefonu | Indyjski CCPA (agencja rządowa) | Dochodzenie ws. zarzutów, że użytkownicy iPhone'ów płacą więcej. | Zaprzecza; różnice przypisuje innym zmiennym. |
Algorytmiczna dyskryminacja | Uniwersytet Oksfordzki i Columbia | Model „ceny z góry” podniósł opłaty dla pasażerów i obniżył zarobki kierowców. | Zaprzecza; twierdzi, że ceny są przejrzyste i uczciwe. |
Dowody i badania dotyczące wpływu baterii na ceny
Choć poszlaki są mocne, bezpośrednie udowodnienie tej tezy jest niezwykle trudne. Mimo to istnieją konkretne próby jej weryfikacji.
Badanie Dernière Heure i jego metodologia
Najgłośniejszym dowodem jest test przeprowadzony w 2023 roku przez belgijską gazetę Dernière Heure. Dziennikarze zamówili jednocześnie dwa identyczne przejazdy w Brukseli:
Telefon 1 (bateria 84%): wycena 16,60 EUR.
Telefon 2 (bateria 12%): wycena 17,56 EUR.
Różnica wyniosła prawie 1 euro, czyli wzrost o ok. 6%. Ten prosty eksperyment, choć na małej próbie, jest jak dotąd najbardziej bezpośrednim dowodem na to, że taka praktyka może mieć miejsce.
Testy porównawcze cen przejazdów przy różnych poziomach baterii
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nie wszystkie testy to potwierdziły. Dziennikarze z innych redakcji, w tym z polskiego portalu WP.pl, przeprowadzili podobne eksperymenty i nie stwierdzili różnic w cenie.
Te sprzeczne wyniki pokazują, dlaczego teoria o baterii jest tak trudna do udowodnienia i często pozostaje w sferze „miejskiej legendy”. Algorytm Ubera bierze pod uwagę setki zmiennych. Nawet milisekundowe opóźnienie w wysłaniu zapytania może wpłynąć na cenę, co daje firmie doskonałą wymówkę.
Wypowiedzi ekspertów, w tym Keitha Chena
W ostatecznym rozrachunku najsilniejszym argumentem nie jest pojedynczy test, ale synergia trzech filarów dowodowych:
Możliwość techniczna: Aplikacje mogą czytać poziom baterii.
Motyw psychologiczny: Własny dyrektor Ubera przyznał, że niska bateria sprzyja akceptacji wyższych cen.
Wskazanie eksperymentalne: Test Dernière Heure pokazał, że zjawisko to przynajmniej raz wystąpiło.
Wypowiedź Keitha Chena pozostaje kluczowym elementem tej układanki. Ujawnia istnienie motywu. A w świecie biznesu, gdzie liczy się zysk, taka wiedza rzadko pozostaje niewykorzystana.
Stanowisko Ubera i reakcje opinii publicznej
W obliczu tak poważnych zarzutów, oficjalne stanowisko firmy nabiera szczególnego znaczenia. Analiza komunikacji Ubera pokazuje spójną strategię obronną, która jednak nie zawsze wytrzymuje zderzenie z faktami.
Jakie jest oficjalne stanowisko Ubera w sprawie poziomu baterii?
Strategia Ubera jest prosta: kategorycznie zaprzeczać. We wszystkich oświadczeniach firma twierdzi, że poziom baterii nigdy nie był czynnikiem wpływającym na cenę.
Jak już jednak wiemy, zaprzeczenia te zawierają fałszywe twierdzenie o rzekomej technicznej niemożności, co podważa wiarygodność całego przekazu.
Reakcje mediów na praktyki Ubera
Historia o „bateryjnym mnożniku” to dla mediów samograj. Regularnie powraca, bo doskonale rezonuje z naszą nieufnością wobec wielkich firm technologicznych. Jest symbolem szerszych obaw o to, jak jesteśmy monitorowani i manipulowani przez technologie, z których korzystamy na co dzień.
Wpływ kontrowersji na reputację Ubera
Te kontrowersje wpisują się w szerszy kontekst wizerunku Ubera – firmy, która w dążeniu do dominacji wielokrotnie naginała granice prawa i etyki.
Głośne sprawy, takie jak stosowanie oprogramowania „Greyball” do oszukiwania organów ścigania, zbudowały wizerunek firmy agresywnej i skłonnej do nieczystych zagrań. W takim klimacie łatwiej uwierzyć w kolejne oskarżenia.
Inne aplikacje przewozowe a problem niskiej baterii
Problem nieprzejrzystych cen nie jest wyłączną domeną Ubera. Podobne zarzuty dotyczą też jego głównych konkurentów, co sugeruje, że to cecha charakterystyczna dla całego modelu biznesowego platform cyfrowych.
Czy Bolt również stosuje podobne praktyki?
Bolt, główny rywal Ubera w Polsce, spotkał się z identycznymi oskarżeniami. W sieci również krążą relacje użytkowników sugerujące istnienie tego samego mechanizmu.
Oficjalne stanowisko Bolta w sprawie dynamicznych cen jest bardzo podobne do tego, co mówi Uber.
Co jednak znamienne, w przeanalizowanych materiałach brakuje jednoznacznego oświadczenia firmy Bolt, które odnosiłoby się wprost do zarzutu o wykorzystywanie danych o baterii. To milczenie jest co najmniej zastanawiające.
Porównanie podejścia konkurencyjnych aplikacji
Analiza rynku wskazuje, że nieprzejrzyste, zindywidualizowane ceny nie są błędem w systemie, lecz jego fundamentalną cechą. Podobne oskarżenia o dyskryminację kierowano również pod adresem firmy Lyft, głównego konkurenta Ubera w USA. Mamy do czynienia z trendem branżowym.
Prywatność i techniczne aspekty zbierania danych
U podstaw wszystkich tych kontrowersji leżą dane – jakie informacje zbierają o nas aplikacje i jak je wykorzystują. Klucz do zrozumienia mechanizmów profilowania kryje się w politykach prywatności i możliwościach naszych urządzeń.
Jakie dane zbierają aplikacje przewozowe?
Polityka prywatności Ubera jest obszerna i napisana tak, by dać firmie dużą swobodę. Oficjalnie Uber zbiera szeroki wachlarz danych, w tym:
Dane konta: imię, nazwisko, e-mail, telefon, płatności.
Dane o lokalizacji: precyzyjny GPS.
Dane o użytkowaniu: godziny dostępu, przeglądane funkcje, awarie.
Dane z komunikacji: kontakty z obsługą klienta.
Dane o urządzeniu: szczegółowe informacje o Twoim smartfonie.
Dane o lokalizacji i urządzeniu użytkownika
To właśnie ta ostatnia kategoria jest kluczowa. Uber wprost informuje o zbieraniu takich danych jak: modele sprzętu, systemy operacyjne, unikatowe identyfikatory urządzeń czy adresy IP.
Te informacje to techniczna podstawa do profilowania.
Algorytm może bezbłędnie odróżnić użytkownika najnowszego iPhone'a od posiadacza kilkuletniego telefonu z Androidem. Jak już wiemy, aplikacje mogą też odczytać poziom baterii. Połączenie tych danych tworzy szczegółowy profil techniczny i behawioralny.
Etyczne aspekty wykorzystywania danych technicznych
To prowadzi nas do sedna problemu etycznego. Czy jest uczciwe wykorzystywanie danych, które podajesz, by aplikacja działała (np. model telefonu), do wyciągania wniosków na temat Twojej psychiki, zamożności czy desperacji, a następnie podnoszenia na tej podstawie ceny?
Jest to klasyczny przykład „cyfrowej manipulacji rynkowej”. Narusza ona fundamentalną zasadę transparentności.
Zgoda na przetwarzanie danych w takim systemie jest iluzoryczna, bo nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkich sposobów, w jakie Twoje dane zostaną użyte przeciwko Tobie.
Co możesz zrobić jako użytkownik
Świadomość istnienia tych mechanizmów, nawet jeśli nie wszystkie są w 100% udowodnione, daje Ci pewne narzędzia obrony. Skoro algorytmy próbują nas profilować, możemy podjąć kroki, aby im to utrudnić.
Jak chronić się przed potencjalnym zawyżeniem ceny
Oto kilka praktycznych porad opartych na logice działania algorytmów:
Porównuj ceny. Jeśli podróżujesz ze znajomymi, sprawdźcie cenę na kilku telefonach. Różnice mogą być zaskakujące.
Odświeżaj aplikację. Zamknięcie i ponowne otwarcie aplikacji lub kilkukrotne sprawdzenie ceny może dać algorytmowi sygnał, że porównujesz oferty.
Zmień lokalizację. Jesteś pod dworcem lub halą koncertową? Przejdź przecznicę dalej. Czasem niewielka zmiana miejsca startu może znacząco obniżyć cenę.
Praktyczne porady na wypadek rozładowanej baterii
Najprostszym sposobem na uniknięcie „podatku od desperacji” jest wyeliminowanie presji. Noś przy sobie naładowany powerbank. To najlepsza polisa ubezpieczeniowa przeciwko lękowi o baterię. Gdy nie czujesz presji czasu, jesteś mniej podatny na akceptację zawyżonych cen.
Jakie są alternatywne sposoby zamawiania przejazdu bez smartfona?
Pamiętaj, że aplikacje to nie wszystko. W sytuacjach kryzysowych zawsze możesz:
Zadzwonić po tradycyjną taksówkę. Wiele korporacji wciąż działa w oparciu o telefon i regulowane taryfy.
Skorzystać z przeglądarki. Zamówienie kursu przez stronę Ubera na laptopie może wysłać do algorytmu inny zestaw danych.
Wybrać transport publiczny. Często jest to najtańsza i najbardziej przewidywalna cenowo alternatywa.
コメント